sobota, 15 czerwca 2013

Wczorajsza wycieczka + dzień dzisiejszy

siemka
To tak wczoraj jak już wiecie byłam na wycieczce rowerowej. Z domu wyjechałam o 15.00. Pod przychodnią ok. 15.15. Przyjechała tam za chwileczkę Madzia i czekała na mnie. Niestety trochę mi to zeszło, bo lekarz kazał mi ściągać skarpetkę :) i wyginał mi tą stopę. W pewnym momencie myślałam, że się zesram z bólu. No nic pooglądał, popytał i wypisał w końcu to skierowanie do chirurga. Miał co prawda wątpliwości, bo nie było ze mną żadnego rodzica. W tym samym momencie jak u niego siedziałam przyjechała na rowerze Basia. Wyszłam z przychodni po 20 - 30 minutach. Podziękowałam. A lekarz mi jeszcze powiedział żebym jak najmniej chodzić. Wyszłyśmy, wsiadłyśmy na rowery i przyjechali chłopaki, bo byliśmy umówieni, że pojedziemy się powozić na rowerach. A jak mi lekarz powiedział żeby nie chodzić to ja jadę w sumie co za różnica :D Pojechaliśmy na plac zabaw. Byliśmy tak gdzieś z 20 minut. Potem pojechaliśmy do mnie, ale wstąpiliśmy do sklepu po drodze. W drodze do mnie rozdzieliliśmy się ja, magda i basia skręciłyśmy na drogę polną, a oni pojechali zwykła. Byli pierwsi ale się nie ścigaliśmy, bo oni nawet nie wiedzieli gdzie my wyjedziemy :) No ale po chwili znaleźliśmy się i do mnie pojechaliśmy. Zagraliśmy w piłkę. No chłopaki wygrywali ale przecież każdy wie, że dawałyśmy im fory :) haha..... Ale wcześniej zamknęłam dziewczyny w garażu :) i siedziały tam przez 5 minut (może dłużej).Po zagraniu tego męczącego meczu poszliśmy się napić wody. Chłopaki grali w bilarda a my skorzystałyśmy z okazji i nalałyśmy im picia. Trochę się przy tym uśmiałyśmy się bo to nie była sama woda nie gazowana. Magda i Basia dosypały soli :) ja zapaliłam zapałki i zgasiłam im w kubkach (oczywiście nie jedna zapałkę) i ja (znowu) dolałam jeszcze im tak gdzieś mniej więcej po 5 kropelek AMOLU :) Tak to śmierdziało, że wytrzymać się nie dało ale się śmiałyśmy więc było fajnie.... :) Potem pojechaliśmy na pole mojej babci, a że nam się nie chciało wracać do głównej drogi to przejechaliśmy przez tzw. peegiery. Trochę nas wytrzepało bo była tam zasadzona chyba kukurydza. No ale wyjechaliśmy na drogę. Ja pojechałam w prawo do domu a oni wszyscy w lewo też do domu :) I tak zakończyła się moja wycieczka rowerowa. A za 5 minut poszłam do babci i pojechaliśmy na czereśnie. Jakie pyszne były, więcej zjadłam niż zebrałam, jak zawsze :) To mój wczorajszy dzień. Trochę długie. Wiem. Ale inaczej tego nie dało się opisać :)


A dzisiaj : wstałam około 9.00. Oglądałam razem z siostrą coś na Disney Channel a potem Spańczboba kanciasto portego (nie wiem jak to się pisze). O 10.10 poszłyśmy zjeść śniadanie i potem ja się ubrałam i weszłam na fb a Aga dalej oglądała spańczboba. Około godziny 12.30 poszłyśmy do babci. zjadłyśmy obiad i czekałyśmy na mamę aż przyjedzie z pracy. I jest 17.00 mama myją auto, ja wymieniam żwirek śwince morskiej (agi) i mojemu chomiczkowi. O 18.30 poszłam na pole. Pograłam z Agą w piłkę, ona stała a ja musiałam do niej rzucać hula hop, potem rzucałam to hula hop na wierzbę i ona się tam zatrzymywała a my wchodziłyśmy na domek na drzewie i ruszałyśmy gałki tak żeby spadło. Raz tak wyrzuciłam, że się na da ściągnąć i leży tam do teraz. Do domu poszłyśmy tak o 21.00. Zjadłyśmy kolację i aga poszła się myć a ja porobiłam sobie parę zdjęć i mojemu psu :) Poszłam do góry około 21.40. Umyłam się, mama mi owinęła nogę w białku (nie lubię tego, bo na początku to się strasznie ślizga a rano jest całe zaschnięte). A teraz siedzę na fb, słucham muzyki i kończę ten post a pisze go już coś ok. 30 minut.

Myślę, że wam się podobał post. Chociaż nie wiem czy komuś by się chciało taki dłuuugi przeczytać :P Jeżeli tak to piszcie swoje opinie w komentarzach.

                                                            Do zobaczenia, Zuza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz